czwartek, 25 kwietnia 2024

o psie, który skacze przez siatkę

 Hania jest bystrą i kreatywną dziewczynką ale nadal lubi się ze mną wygłupiać i  wymyślać opowieści, w których od kilku już lat występują jeż i przyjaciele. 

Jeż mieszka wraz ze swoją rodziną za szopą a kot tylko przychodzi na posesję ale mieszka w sąsiedztwie tak samo jak pies. Za każdym razem zaczynamy od tego, że kot przychodzi rano do jeża i pyta - Józek, śpisz czy nie śpisz? Na co jeż fuczy, że owszem, już nie śpi, ale kot mógłby raz na zawsze zapamiętać że jeże w dzień śpią i nie przychodzić rano tylko wieczorem. 

Tak było i tym razem, jeż z powrotem zasnął a kot poszedł do sąsiada odwiedzić psa, którego wyciągnął na spacer. 

Szli grzecznie lewą stroną poboczem ale i tak trafili na panikarę (panią Klarę) która w trosce o życie i zdrowie zwierząt złapała je i wsadziła do samochodu. Zwierzęta usłyszały, jak mówi do kogoś przez telefon, że zabezpieczyła bezpańskiego kota i psa i wiezie ich do azylu. 

Kot się przeraził i wymyślił, że jeśli jeden z nich się zerzyga a drugi posika to Panikara nie wytrzyma i wyrzuci ich z auta. 

Tak się jednak nie stało a na dalsze przygody musimy poczekać aż przyjedzie Hanka. 

Tu pozdrawiam moją koleżankę, której ucieka pies i jest gwiazdą na fejsie i wkrótce zmienią mu imię na "zabezpieczony". 

wtorek, 23 kwietnia 2024

dobrze że sama śpię

 Nocami słucham książek. To mnie usypia. Dziś słuchałam zwariowanego kryminału i śmiałam się na głos aż trzęsło się łóżko. Mam takie metalowe, wielkie, nie najnowsze, a ja zrobiłam się ciężka więc jak się ruszam to łóżko się telepie. 

I pomyślałam sobie, że gdyby tak chłop spał ze mną to mógłby się przestraszyć, że mam jakieś drgawki. 

Spanie w osobnych pokojach ma swoje zalety. 


poniedziałek, 22 kwietnia 2024

sanatorium miłości

 Jest taki program telewizyjny i ja go oglądam w ramach umartwiania się. Grupa emerytów zostaje umieszczona w sanatorium, uczęszcza na zabiegi, ma zajęcia integracyjne a celem programu jest zeswatanie par. 

Ta edycja umieszczona jest w Krynicy, w Nowym Domu Zdrojowym, gdzie kiedyś spędziłam szczęśliwie cały turnus i między innymi dlatego oglądam każdy odcinek narzekając na okrutny los, który pozbawił mnie dwóch pobytów! Nie płaczę bo mam antydepresanty. 

Trzeba pamiętać, że to tylko program i musi być ciekawy a uczestnicy z pewnością wiedzieli na co się godzą ale i tak pozwalam sobie na uwagi w stylu - "o, ja bym z tą osobą nie wytrzymała w pokoju a ona ze mną", albo "dlatego nie chodzę do kawiarni bo nie chcę żeby facet w tańcu kręcił mną jak pralka i wyrywał mi obojczyk". 

Myślę sobie, że tam z tego swatania nic nie wychodzi bo ludzie mają inne oczekiwania. Panie pragną adoracji i atencji a panowie seksu. 

Z tego powodu  na tych emerytów z telewizji mówię "dziady obleśne". 




sobota, 20 kwietnia 2024

zioła na spanie i dobre myśli

 

Na zielarstwie się nie znam choć trochę o ziołach się uczyłam w szkole a w dzieciństwie chodziłam z babcią na łąki i zbierałyśmy różne rośliny. Rumianek do płukania jasnych włosów, dzwonek (dziurawiec) na ból brzucha, szałwia do okadzania (okadzanie strasznie mnie fascynowało) mięta na herbatę i melisa na spokój. Szalej jadowity i konwalia na spokój wieczny. Pokrzywy dla prosiąt i wrotycz do siennika żeby nie było robaków.

I z tym wrotyczem zetknęłam się dużo później na zajęciach z ekologii. Trochę czarów też tam było bo kto wie o zakopywaniu w ziemi krowich rogów. Czary nie-czary, uwielbiałam te zajęcia.

Ale miało być o ziołach i dziko rosnących jadalnych roślinach. Nie piszę że to chwasty bo dla jednych chwast a dla innych kwiat najpiękniejszy w ogrodzie. Tak miałam z dziwaczkiem, raz mi ktoś wyrwał rośliny i wyrzucił na kompost bo „u nas to rośnie w rowie, myślałam że ci pomogę plewić”.

Wraz z wiosną zaczęły się w internecie dyskusje „z czym to się je” czyli kurdybanek, jasnota, czosnek niedźwiedzi i to co mi rośnie pod bzem, nie mogę tego wytępić i nie wiem czym się ludzie tak jarają.

Nie wiem czy to moda, czy styl życia czy jeszcze coś innego. Jestem po drugiej stronie, czyli nie jem żadnego zielska bo wiem, że to najłatwiejsza droga do biegunki i innych nieprzyjemności. Teraz akurat pewne zioło bardzo by mi się przydało na te bóle głowy z powodu guza mózgu.

Tak samo z ziołowymi naparami z własnych zbiorów. Skąd ludzie wiedzą jakich użyć proporcji, ile tego można zaparzyć i wypić żeby nie zabić własnej albo cudzej wątroby. Zioła są tak samo niebezpieczne jak leki. 

Albo  przemywanie oczu rumiankiem a rumianek bardzo uczula.

Byłam dzieckiem mieszkającym wśród łąk i pól i wiem, która roślina rosnąca nad strumykiem ma mięsistą, smaczną łodygę, kiedy zbiera się sok z brzozy, na szczaw mówiliśmy kwaśnica i nikt tego nie zbierał na zupę, zupa ma być z marchwią, pietruszką, jaśkiem i ziemniakami podbita gęstą śmietaną.

I teraz będzie to, co lubię najbardziej. Łąkę. Łąkę w czerwcu albo na początku lipca, nieskoszoną, położoną na stoku pod lasem, pełną ziół i kwiatów. Zapach. Powietrze aż drży. Wśród trawy na wysokim brzegu czerwienią się poziomki, na skraju lasu rosną kępy borówek.


I proszę mi tu nie pisać o kleszczach i żmijach!